wtorek, 5 czerwca 2012


ARTYKUŁ PROMOWANY:..Jak siebie samego…

Autorem artykułu jest Krzysztof Piotr Kina


Bardzo ważnym jest właściwy bilans pomiędzy tym co się daje i co się w zamian oczekuje. Aby mieć zaś właściwy bilans trzeba się świadomie i odważnie przyjrzeć samemu sobie, swoim intencją i ... zaakceptować to, że nie zawsze jest się tak śnieżnobiałym jak by się oficjalnie chciało być. To droga do wolności. 

Kochaj Bliźniego swego jak siebie samego… To prosta i potężna wskazówka dla nas na temat rzeczywistości wśród której żyjemy, którą współtworzymy. To nie dotyczy tylko naszych relacji z otoczeniem…. To rzutuje na wszystko. Na to, jacy jesteśmy, gdzie jesteśmy i czym jesteśmy. Każde zaburzenie w jedną lub w drugą stronę, czyli stawienie siebie wyżej lub niżej od adresata, bliźniego jest egoizmem. Może to być jedynie egoizm oficjalny lub nieoficjalny, pasywny.

Jeżeli w naszym sercu rozpoznamy prawdę tego jak działamy w stosunku do bliźnich, to jesteśmy już na bardzo szybkiej drodze do prawdy…

Egoizm oficjalny jest dość oczywisty do zaobserwowania i pewnie znajdziesz wiele przykładów ludzi, którzy widać, że stawiają siebie wyżej niż innych. Oficjalnie są „burakami”, zadufanymi w sobie personami i omijamy ich szerokim łukiem. Chyba, że sami tacy jesteśmy, to dobrze się wtedy wśród takich osób czujemy. „Sami swoi” – prawo podobieństwa. Ciekawiej jest jednak z egoizmem nieoficjalnym, bo pod jego wpływem jesteśmy praktycznie wszyscy…. I tu prawo podobieństw też działa.. 

Każdy z nas działa w większości przypadków po to, aby sobie zrobić dobrze. Działając dla kogoś, komuś coś pomagając robimy sobie dobrze, bo sprawiamy, że czujemy się z powodu naszego dobrego postępowania dobrze, wynagradzamy się i głaszczemy się, jacy to cacy jesteśmy. Praktycznie wszyscy tak działamy, bo naprawdę chyba tylko dzieci są w stanie zrobić coś bezinteresownie i nie rozpamiętywać tego. Nie mówię, że wszyscy i zawsze – na pewno nie. Zdarzają się i to coraz częściej ludzie prawdziwie bezinteresowni i będzie ich coraz więcej. 

Nie chodzi to u to, że nasz egoizm jest zły. Chodzi o to, że my się go wypieramy. Że udajemy, że tego nie ma. Że gramy zazwyczaj nieświadomie świętoszków udających mniej lub bardziej udolnie, że robimy coś tylko dla tego kogoś.

A to jest przecież normalne i nie dajmy sobie wmówić, że to grzech! To cześć nas, to nasza droga, kawał naszego życia. Jeżeli popatrzymy na to jak na coś, co nieśliśmy na plecach, a z czego nie zdawaliśmy sobie sprawy… i po chwili zastanawiania się zdejmujemy ten wór z pleców, otwieramy go i widzimy w nim super wygodne buty, kompas, GPSa i co tam tylko, co nam pozwala lepiej, dalej i szybciej iść, to właśnie odkryliśmy coś bardzo istotnego w naszym życiu. Mamy nową umiejętność. Na zawsze.  

Egoizm powinien być piękny, bo przecież… wychodzimy z założenia chrześcijańskiego „kochaj Boga swego z całego serca, a bliźniego swego jak siebie samego” – (to parafraza) w tym sformułowaniu jest sama dobra i czysta miłość. Sama radość. Samo współistnienie, bo miłość łączy. Równa. Miłość jest spoiną, która sprawia, że wszystko się łączy. To miłość jednoczy. To w miłości wszyscy razem się mieścimy. To miłość sprawia, że zawsze się znajdzie miejsce dla drugiego. To miłość jest tym pięknym stanem, w którym wszystko, co różni, znika i pozostaje tylko jedność współistnienia. Nie ma egoizmu, bo wszystko jest jednym. Wszyscy jesteśmy jednym istnieniem. Bóg, Ja i TY. Razem tworzymy jedność. Czym więc może być egoizm skoro wszyscy jesteśmy Jedno?

Teraz już wiemy, dlaczego stawianie kogokolwiek wyżej lub niżej jest niczym innym jak psuciem harmonii. Tutaj kryje się też kolejna potężna prawda. Zaczynamy łapać jedność z Bogiem, z Absolutem, z Doskonałością…. Jeżeli zaczynamy postrzegać wszystko i wszystkich z poziomu miłującego serca…. Patrzącego ponad ego iluzje... następuje wyzwolenie… Jedność… To taki mały bonus do naszego coraz bardziej świadomego życia….

Stawianie siebie wyżej poprzez poniżanie się lub wywyższanie jest zbrodnią przeciwko harmonii naszego życia i świata w którym żyjemy. Jest wbrew naturze, jest przewinieniem, które jest nam wciąż i wciąż zwracane do poprawienia. Za każdym razem, gdy myślimy, że zadziałaliśmy dobrze, że tylko z czystej miłości chcieliśmy pomóc, chcieliśmy coś zrobić dobrego dla Bliźnich, a tak naprawdę chcieliśmy zrobić dobrze sobie, chcieliśmy być w porządku wobec siebie i Boga to zawsze Bliźni odczyta podświadomie (najczęściej) Twe intencje i potraktuje Cię odpowiednio. Czasem szybciej a czasem wolniej, ale zawsze dostaniesz wiadomość zwrotną od Wszechświata, że Twoja intencja działania nie była czysta. Zostaje zachwiana harmonia między trzema elementami. Aby zadział cud prawdziwego przepływu, miłość między elementami musi być ekwiwalentna. Tak samo masz kochać Boga, Siebie i Bliźniego. Nie mniej i nie bardziej. Jeśli jeden z tych elementów wywyższasz ponad inne to tworzysz dysonans. Twój związek się rozsypie. Twój projekt nie wypali. Ludzie, z którymi rozmawiałeś, którzy na początku płonęli zapałem wykruszą się… opadną z sił a Ty znów będziesz sam i znów będziesz w tym samym punkcje a wszystko, dlatego, że nie robiłeś tego z miłością, ze świadomością. Tak naprawdę to traktujesz Bliźnich, jako cel dotarcia do Boga, do tego by w Jego oczach być super…, ale tak naprawdę to nie masz o nich zbyt wysokiego mniemania… ot, po prostu, środek do osiągnięcia Celu, Twego podlizania się Bogu… i nawet w ostateczności i Bóg jest tylko pół celem, bo tak naprawdę chodzi przecież o Ciebie…

To odnosi się do wszystkiego. Nie tylko do Boga. Jeżeli stawiasz cokolwiek lub kogokolwiek wyżej niż… siebie, resztę ludzi… będzie czapa. I nie chodzi o to, aby teraz przerazić się, że „przecież nie kocham tak samo Bin Ladena jak moją Mamę, więc będzie źle…” chodzi tylko o zaobserwowanie tych dynamik i zaakceptowanie ich. Tacy jesteśmy i to jest DOBRE. A raczej WŁAŚCIWE. To część drogi.

I nie czuj się strasznie z tego powodu, że nagle odkrywasz to, jaki to jesteś obrzydliwy i paskudny. Chodzi tylko o uświadomienie sobie swej ciemnej strony. Tego, że jest się i tak zwanym dobrym i tak zwanym złym i to jest normalne. Ale też i tego, że normalnym jest to, że robimy coś tak samo dla kogoś jak i dla siebie. Wręcz zazwyczaj robimy coś bardziej dla siebie, – choć oficjalnie może się wydawać, że wręcz przeciwnie to jednak w każdym z nas jest egoista i chce sobie zrobić dobrze.

Nie ma się tym, co przejmować i ani nie ma, co roztrząsać tematu. Tak jest. Teraz chodzi tylko o to abyśmy w pełni zaakceptowali to, że kochamy i siebie i Boga i bliźnich. I w pełni i z radością zaakceptowali to, jacy jesteśmy i jak działamy. To, że potrafimy zadziałać egoistycznie i często tak działamy, nic nie znaczy. Przecież potrafimy też i zadziałać w sposób zbilansowany i wtedy dzieją się cuda. Wtedy związek zaczyna być pełny. Wtedy do układu wkracza Wyższa Siła, bo „gdzie dwóch lub trzech w Imię moje tam Ja z nimi”, a jak pamiętamy… Bóg jest Miłością.

I zaakcentujmy jeszcze raz to, że nawet, jeśli się przyłapiesz, jako pasywny egoista to i tak wiedz, że to jest OK., i że w każdej chwili możesz zacząć inaczej postrzegać siebie i swoje związki. Jeśli to dostrzeżesz i zaakceptujesz będzie to wielka zmiana w Twoim życiu. Przestaniesz nieświadomie popełniać wciąż ten sam błąd i zbierać wciąż owoce swego działania. Teraz będziesz mógł popatrzeć na swego bliźniego z wielką miłością i wdzięcznością, że jest, że może uczestniczyć w Twoim procesie życia a Ty w jego procesie. Popatrzysz na to jak na świętą przygodę, wielką podróż, w której właśnie wszedłeś na kolejny poziom postrzegania. Teraz będzie łatwiej, teraz zaczniesz inaczej grać swą rolę… teraz będzie przestrzenniej… spokojniej, świadomiej…, po co popełniać wciąż te same błędy… już dość. Teraz miłość panuje, równie wielka do mnie jak i do wszystkich innych. Kocham, szanuję akceptuje, nie oceniam, nie krytykuję… to wspaniałe. To jest wolność. Radość współistnienia z miłością, jako wspólnym mianownikiem.

---

 

Drogowskaz - do świadomego Życia...
Oridea.net - Inspiracje

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Kreator życia

Autorem artykułu jest Danuta Wachowska


Drzewo, zwłaszcza owocowe, jest wzorcem życia ludzkiego. Wydawanie owoców należy do naturalnych praw nie tylko drzewa, ale i twórczych istot ludzkich.

Drzewo jest symbolem życia i osią świata. Przedstawia istotę ludzką, której głowa jest zanurzona w ziemi, a nogi skierowane ku niebu. Drzewo symbolizuje egzystencję ludzką poprzez swój nieustanny wzrost  i wydawanie owoców.

Drzewa owocowe pokazują nam jak wygląda cały system kreacji natury. Jest to wspaniały plan Kreatora wszechświata, gdzie wszystko ma swoje miejsce. Zobaczmy, co obrazuje nam drzewo rodzące owoce.

Najpierw musi samo wzrosnąć. Potem zakwita, aby z kwiatów powstały owoce. Okres kwitnienia jest najpiękniejszy w życiu drzewa. Wabi swym pięknem i kolorem pszczoły, aby wykonały pracę zapylania kwiatów. Jeśli kwiat nie zostanie zapylony, to musi spaść na ziemię i jego droga kreacji na tym etapie się kończy.

Zapylone kwiaty zawiązują powoli owoce, aby wydać obfity plon. Nie wszystkie jednak owoce będą zebrane do konsumpcji przez człowieka. Niektóre z nich, jako słabsze, odpadną w swej wędrówce. Inne zaś robak będzie gryzł i muszą spaść  na ziemię, aby zgnić. Są też takie owoce, które uschną, gdy nadejdzie susza lub inny kataklizm.

Tylko zdrowe owoce, pełne życia mogą przetrwać wszystkie burze do końca swej kreacji, aby dalej istnieć w innej formie przyswojonej przez człowieka. Jest to transformacja naturalna na wyższy poziom istnienia.

Podobnie  dzieje się z ludźmi, którzy przychodzą na świat, aby kreować, lub nie, swoje życie. Niektórzy jako dzieci – kwiaty kończą swą kreację i odchodzą do lepszych światów. Są też tacy, którzy w okresie młodości poddają się zgubie, czyli wewnętrzne robactwo ma nad nimi władzę. Idą zalać robaka alkoholem.

Tacy młodzi – butni niszczą swoje krótkie życie i upadają w dół, aby tam dokończyć żywota. Nie w górze na drzewie, lecz na ziemi. Do nich należą wszystkie uzależnienia. Taki człowiek nie czuje się związany ze swoim drzewem genealogicznym, ani przez to z Kreatorem wszechświata, lecz żyje z dala od niego.

Wybiera egoizm i rozłąkę ze Źródłem życia. Chce sam być własnym kreatorem i zawsze kończy się to tragicznie. Zagubione życie dąży do unicestwienia, jak gnijący owoc!
Tych przypadków błędnego kreowania jest niewiele  w porównaniu z całością  wydawanych owoców z drzew.

W obecnych czasach owoce są prawie sztucznie hodowane na drzewach, gdyż chemiczne środki podtrzymują ich wzrost. Podobnie jest z ludźmi, którzy już od małego wzrastają w chemicznej osłonie swego życia. Chemia niszczy wszelką naturalną kreację.

Dziś jest niewielu prawdziwych twórców. Są to zazwyczaj artyści niskiej klasy, których dzieła pokazują ich własne wnętrza. Obrazy czy figury straszą swym wyglądem, zamiast przyciągać swym pięknem. Nie spotyka się dziś poetów podobnych Mickiewiczowi czy Nałkowskiej oraz malarzy typu Leonardo da Vinci.

Naturalna kreacja zanika w artystach, gdyż jest sztucznie wytwarzana. Tylko nieliczni mają naturalny talent pochodzący od Kreatora wszechświata, a nie wyuczony na Uniwersytecie. Takie dzieła wielkich artystów są zazwyczaj odrzucane przez społeczeństwo, które nie akceptuje tego, co nie współgra z ich wnętrzem.

Ludziom teraz podobają się koszmarne obrazy o niczym lub wiersze bez rymu. Rym wynika z wewnętrznego harmonijnego rytmu artysty. Natomiast nowoczesna poezja jest wynikiem rozchwiania emocjonalnego twórcy. Koszmarne postacie pokazują wyplute z wnętrza lęki i niskie emocje samego artysty.

Sztuka sakralna kiedyś należała do artystów najwyższej klasy. Natomiast teraz sztukę sakralną tworzą artyści z najniższego poziomu, przerażając tym wrażliwych widzów. Tłumy zazwyczaj nie zwracają na to uwagi. Jest im obojętne na co patrzą, bo i tak tego nie rozumieją.

Człowiek zamiast wzrastać z mocą Kreatora wszechświata, zaczyna sam sobie radzić. W ten sposób powstaje bardzo dużo twórców o niskim poziomie artystycznym.

Inspiracja, jako szósty zmysł i wrota duszy, jest bezpośrednim kontaktem z mocą wszechświata i pozwala na kreację najwyższej klasy. To sam Kreator życia bierze udział w tworzeniu a człowiek jest tylko jego narzędziem.

Taki sposób twórczości był znany w dawnych czasach i tylko nieliczni mogli to osiągnąć. Tłum zawsze podąża drogą zguby, o czym przestrzegał Jezus i dlatego tłumiona inspiracja Stwórcy wydaje zgniłe owoce.

Kreator świata czeka na każdego, kto podda się Jego inspiracji i otworzy bramę duszy, aby tworzyć dzieła porażające swym pięknem samego twórcę. Taka powinna być twórczość, nie tylko na poziomie sztuki, ale samo życie powinno współgrać ze Stwórcą. To naturalne prawo dla każdego zdrowomyślącego człowieka.

Mamy chore społeczeństwo i tym samym chorą kulturę. Owoce z drzew coraz liczniej spadają  na ziemię, aby zniszczyć naturalną kreację przyrody i nie wydawać plonów. 

Żywność ekologiczna jest jeszcze mało popularna wśród ludzi, gdyż jej produkcja wymaga wiele wysiłku i pracy, aby odnowić ziemię. Tak samo jest z ludźmi, których jest garstka, co czują prawdziwą inspirację i kreują swoje życie na wzór Stwórcy wszechświata.

Obudźmy się i podnieśmy z upadku na ziemię, aby wzrastać zgodnie z planem Kreatora świata. Niech powstają zadziwiające dzieła wielkich artystów, którzy odczytują intencję Stwórcy.

---

Danuta Wachowska www.danuta.stronawww.eu

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

poniedziałek, 4 czerwca 2012


Rozwój duchowy

Autorem artykułu jest aneta sladowska


Czym jest rozwój duchowy? Każdy z Nas rozwija się duchowo, przecież po to przyszliśmyna ziemię. Różnimy sie tylko stopniem uświadomienia sobie tego kim jesteśmy i po co. Poza tym nie ma między nami żadnej różnicy. Wszyscy jesteśmy tacy sami, wszyscy dążymy do poznania swojej własnej, boskiej natury. 

Naturą człowieka i przyrody jest spokój, szczęście, radość, satysfakcja, spełnienie potrzeb, wolność, błogość, radość, zdrowie. Nie istnieją przeciwieństwa  tych energi, tylko ich blokady: niepokój, nieśmiałość, marazm, zagubienie, zależność, choroba.

Świadome życie to wzięcie na siebie pełnej odpowiedzialności za swoje postępowanie: działanie, słowa, myśli.  Przyjmujemy nasze blokady jako naturalne stany istnienia. Mówi się o kimś, że jest nieśmiały, głupi, że jest zazdrosny, chytry, gruby  przyjmując  to jako coś naturalnego, w ogóle nie zastanawiajac się, jakie stoją za tym doświadczenia wewnętrzne.

Celem rozwoju duchowego jest świadome zdanie sobie sprawy ze swojej własnej natury. Kim jestem? Po co jestem? Jaki jestem? Co jest dla mnie naturalne? Nieśmiałość to nie jest brak śmiałości, ale zablokowanie pewności siebie. Otyłość nie jest brakiem pięknego ciała, tylko gromadzeniem zapasów na "gorsze czasy" związane ze strachem, że zabraknie, czyli zablokowaniem energi bezpieczeństwa. Zależność nie jest brakiem wolności, ale jej blokadą. Choroba nie jest brakiem zdrowia, tylko blokadą uniemożliwiajacą swobodny przepływ energi w ciele z jakiegoś powodu, np. długo przetrzymywanej złości.

To, co naturalne czlowiekowi, to jego szczęscie, radość, miłość, bezpieczeństwo, bogactwo, zdrowie. Zrozumienie, że już ma wszystko. Bóg obdarzył każdego człowieka wszystkim. Przeżycia z dziecinstwa, presje otoczenia, tresura społeczna, wytorzyly w człowieku coś w rodzaju systemu obronnego, a blokady są tego efektem. Strach jest największym sprzymierzeńcem blokady swobodnego przepływu naturalnej energii życia. Strach przed śmiercią, starością, oceną, odrzuceniem, utratą.

Wystarczy rozejrzeć się dookoła i cieszyć się tym co jest, zamiast projektować sobie w umyśle, że czegoś mogłoby zabraknąć.

Przecież zawsze jest tu i teraz, zawsze jest, już jest. Zawsze Jestem.

---

www.wierzewsiebie.com

www.blog.wierzewsiebie.com

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

niedziela, 3 czerwca 2012


Ziemski mężczyzna

Autorem artykułu jest Ezoter Portal z duszą


Facet z kasą, rozważny, stanowczy i racjonalny, czujący ogromną potrzebę pozostawienia czegoś po sobie. Jak te cechy przekładają sie na relacje pratnerskie, życie zawodowe i dbanie o własne zdrowie przeczytacie w felietonie naszego eksperta.

Wielu z Was widząc piękną, wysoką, atrakcyjną, seksowną i elegancką kobietę u boku niskiego, grubego i łysego jegomościa na pewno się zastanawiało nad tym – o Boże! Co ona w nim widzi? Czy to seksualny ogier, mistrz miłosnej ars amandi? Czy też może wytrawny intelektualista, znawca Hegla i postmodernizmu? A może to słynny koszykarz, piłkarz, gwiazda mediów? No, nie bardzo… Przyznajmy, pierwsze skojarzenie, które pojawia się niemal w każdym z nas to tekst żartobliwej piosenki K.A.S.Y., czyli Krzysztofa Kasowskiego, śpiewającego z Marylą Rodowicz: „…bo to co nas podnieca, to się nazywa kasa…”.
mezczyzna%20ziemia1
Wierzcie mi, to wcale nie jest tak, że ta piękna kobieta u boku niezbyt przystojnego pana, to „cwana suka, która leci na kasę”. Ona go naprawdę może kochać. Poczucie finansowego, materialnego, ekonomicznego bezpieczeństwa to chyba najbardziej podstawowa potrzeba każdego człowieka, której nie zaspokoją największe nawet uniesienia, namiętności, pasjonujące dyskusje i spacery w świetle Księżyca.

Konkretny, pracowity, ambitny, spokojny, opanowany, racjonalny, rozsądny, pragmatyczny, logicznie myślący. Każda kobieta chciałaby mieć takiego partnera! Ale też zimny, skąpy, przyziemny, pozbawiony romantyzmu, cyniczny, ograniczony, materialistycznie ukierunkowany na świat…

Ziemia to najbardziej stabilny, najtwardszy i najbardziej konkretny żywioł. Nadaje formy, pozwala się ugruntować i w myśl idei tego żywiołu zapewnia po prostu stabilny grunt pod stopami. Więcej na ten temat można przeczytać w moim poprzednim felietonie o ziemskiej kobiecie.

Jednak w przypadku mężczyzny ziemia ma inny walor, niż u kobiety. Dla niemal każdego faceta ważna jest potrzeba, by coś po sobie zostawić, by mieć poczucie, że coś osiągnął, zbudował, stworzył. Dylemat opisywany przez Wojciecha Eichelbergera w swojej doskonałej książce „Zdradzony przez ojca”, to wizja zdominowanego przez kobiety, słabego, bezradnego mężczyzny. Jakie wzorce zyska młody chłopiec patrząc na swojego siedzącego przed telewizorem, z pilotem, puszką piwa i gazetą w ręku ojca?

Odwołując się do archetypów, mężczyzna to zdobywca, który ma zapewnić bezpieczeństwo rodzinie i chronić ją od niebezpieczeństw i zagrożeń. I choć dziś nie trzeba już polować na grubego zwierza, walczyć z wilkami i niedźwiedziami, zdobywać niewolników i podbijać nowe przestrzenie, to jednak siła posiadanych stad krów, wielbłądów i owiec, skóry zabitych dzikich bestii, bogate stroje, piękne konie i liczni niewolnicy we współczesnych czasach znajdują swoje odzwierciedlenie w magii posiadanych akcji, udziałów w spółkach, pięknych rezydencjach, jachtach i samochodach.
 
Magię pieniądza, jego hipnotyczną moc i siłę zna każdy, kto kiedykolwiek zagrał w kasynie, na zwykłych automatach, zobaczył, co się dzieje z ludźmi przed kumulacją w lotto. Z drugiej zaś strony – ile wyjątkowo dobranych związków się rozpadło, ile rozwodów i rodzinnych dramatów ma w tle finansowe kryzysy i problemy. Nie dziwmy się zatem kobiecie, która rozważając wszystkie „za i przeciw” stawia na mężczyznę, przy którym poczuje się bezpiecznie, bo nie będzie się musiała martwić już nie o nową torebkę Louisa Vuittona, ale o ubranka dla dziecka, rachunek za czynsz, dostatnie święta Bożego Narodzenia.

Zdrowie ziemskiego mężczyzny

Ziemianie mają stosunkowo mocny organizm i dobrze znoszą fizyczne i emocjonalne przeciążenia. To co im doskwiera, to tendencje do tycia i obżarstwa, kłopoty z gardłem i tarczycą (Byk), problemy trawienne, jelitowe i żołądkowe, oraz nerwice (Panna), zwyrodnienia układu kostnego, stawów, kręgosłupa, depresja i pracoholizm (Koziorożec). Kluczem do zdrowia ziemianina jest zdrowa, zrównoważona dieta, unikanie w diecie nadmiaru mięsa, soli, stawiając na naturalną żywność pozbawioną chemii i konserwantów.

Ziemianin w pracy

To niemal ideał pracownika, szefa, partnera w interesach. Mężczyźni z dominantą żywiołu ziemi są zdyscyplinowani, odpowiedzialni, punktualni, to perfekcjoniści, dokładni, kompetentni, rzeczowi, racjonalnie i logicznie myślący. Potrafią wiele z siebie dać, poświęcając się bez reszty pracy, zawodowym obowiązkom, lojalni, uczciwi, oddani służbie i misji firmy. Brakować im może jednak kreatywności, odwagi, skłonności do ryzyka, więc paradoksalnie wystarczy im pensja kasjera w supermarkecie, w zamian za poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji. Nie ma jednak wątpliwości – posiadają bardzo dobre wyczucie finansowe, ekonomiczną intuicję i wyczucie, tam gdzie trzeba inwestować i wydawać. To rekiny finansjery, mistrzowie analizy technicznej na giełdzie, analitycy i doradcy wielkich firm konsultingowych. Ale to też zwykli, szarzy robotnicy, którzy codziennie rano wywożą śmieci, stają na rusztowaniach, kopią węgiel, ścinają drzewa w mróz i śnieg, potrafią bez błędu wypełnić PIT36 i znają tajemne arkana ustawy o podatku VAT. Twardzi, znający szarość i prozę życia.

Mężczyzna ziemski w związku

Ziemianin nie jest Casanovą. To nie jest typ romantycznego, szalonego, ekscytującego kochanka, który zaskoczy swoją kobietę zmysłową przygodą, porywającym spacerem w świetle Księżyca, niespodziewanymi kwiatami lub kolacją przy świecach i winie. Kobieta doceni takiego partnera dopiero po pewnym czasie. I to właśnie czas działa na jego korzyść, wtedy, gdy trzeba będzie zaliczyć kilka nieprzespanych nocy przy nowo narodzonym dziecku, gdy trzeba będzie załatwić pilną sprawę w spółdzielni mieszkaniowej lub w zakładzie energetycznym, gdy trzeba zrobić remont łazienki i zaplanować wakacje. Romantyczny kochanek, który nie umie przybić gwoździa pod obraz, przepchać rury w zlewie, wymienić koła zapasowego w samochodzie szybko się kobiecie znudzi. Zaś na stare lata, choć zrzędliwy i marudzący, może okazać się bezcennym, bo nieuciążliwym, dbającym o siebie i zdrowie, z zasobnym portfelem partnerem.

Ziemianin ziemianinowi jednak nierówny. Ziemski Byk nie jest chłodnym analitykiem i typem księgowego, to lubujący się w dobrej kuchni, urokach stołu i ucztowania, kochający naturę i przyrodę smakosz życia. Panna to męskie wydanie idealnej gospodyni. Tego faceta nie trzeba uczyć sprzątania, prasowania, nie trzeba mu porządkować dokumentów i pilnować terminów. Opiekuńczy, poświęcający się dla rodziny i domu, niemal ideał dobrego ojca i męża. Koziorożec zaś to człowiek niemal doskonały na najcięższe życiowe próby i kryzysy. Nikt tak jak on nie jest w stanie przetrwać trudnych chwil. Patronujący mu zaś Saturn uczy go cierpliwości, samodyscypliny i konsekwencji. A to w ostatecznym rachunku właśnie tacy ludzie wygrywają.

Autor: Piotr Gibaszewski

---

Ezoter.pl - Portal z duszą

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

sobota, 2 czerwca 2012


Wierzę w te wartości

Autorem artykułu jest Przemysław Wieczorek


O kilku wartośiach, w które wierzę. O Bogu, który jest Stwórcą wszystkiego. O człowieku, który został stworzony na Jego obraz. 

Co prawda nie przeczytałem jeszcze całego Pisma Świętego (jestem w trakcie lektury), ale kojarzę Jego niektóre fragmenty, szczególnie te z Nowego Testamentu, traktujące o wierze.

Pamiętam, że kiedy Jezus uzdrawiał, mówił, że to nie On, Jezus Chrystus, uzdrowił schorowanego, a mocna, silna wiara tejże osoby. Twierdził także Jezus, że silna wiara potrafi przenosić góry.

Dzieje nam się według naszej wiary – to prawidło stare niemal jak świat. Sprawdza się ono doskonale w naszym codziennym życiu. Nie wiem, czy Wy to także u siebie zauważyliście, ale ja, kiedy uwierzę w coś mocno, to to coś staje się dla mnie rzeczywistością.

A w co wierzę? Oto jest pytanie! Spróbuję, przynajmniej po części, na nie odpowiedzieć. Wymienię kilka najważniejszych WAROŚCI, w które wierzę.

Po pierwsze: Wierzę w Boga. Wierzę w to, że On istnieje. Od urodzenia, a właściwie to od chrztu – jestem Katolikiem. Nie twierdzę jednak, że ta doktryna religijna jest jedyną prawdziwą. Są ludzie – chrześcijanie, mówiący, że KRK to dzieło samego Szatana. Czytałem niektóre argumenty za tym przemawiające. To zastanawiające i zajmujące, chociażby dlatego, że – prawdopodobnie – największy na świecie, należący do Watykanu, teleskop nazywa się Lucifer-1. No, ale Lucyfer znaczy ponoć „niosący światło”, więc co w tym złego? Powiem szczerze, że sam nie wiem, co o tym myśleć. Jednak to nie jedyna tajemnicza sprawa związana z KRK. Ale, wracając do mej wiary – powtórzę: wierzę w Boga. W Boga, a nie w Kościół.

Chyba jakoś musieliśmy powstać. Nawet jeśli początkiem był Wielki Wybuch, to co było przed nim – nic? Jak nie było nic – to skąd Wielki Wybuch? A może – i w to wierzę – od zawsze istnieje Stwórca, który powołał nas do życia? Tym Stwórcą jest Bóg, który jest wszechmogący, wieczny i nieśmiertelny.

Wiem, że część postępowych inteligentów stwierdzi, żem naiwny, bo wierzę w takie bajki. Jak to niektórzy ateiści mówią: „nie wierzę w Boga, bo nie wierzę w krasnoludki”. No, OK., ale w coś i tak muszą wierzyć. Nie wierzą w nic tylko nihiliści, a ateista i nihilista to nie to samo.

To, że wierzą w człowieka – wiem. Tyle że dla większości z nich człowiek jest tylko przedłużeniem formy zwierzęcia. Raczej takie myślenie jest dla mnie śmieszne i to właśnie je schowałbym między bajki. A czy Wielki Wybuch nie ma w sobie cech bajecznych?

Mógłbym pisać o tym bardzo długo. Mógłbym mówić o swojej wierze w Boga bez końca. I nie jest prawdą to, co powiedział słynny ateista Andrzej Nowicki, że tam gdzie jest Bóg, nie ma miejsca dla człowieka. Właśnie tam, gdzie jest Bóg, tam człowiek i tam jego człowieczeństwo stają się pełniejsze. A tam, gdzie Boga nie ma, człowiek skłania się ku zezwierzęceniu.

Po drugie: Wierzę w siebie. Bóg stworzył mnie na swoje podobieństwo, dlatego też kocham siebie i szanuję, bo wiem, że jestem do Boga podobny. Bóg jest doskonały, a ja, jako człowiek, stworzony na Jego obraz – idę w stronę doskonałości. Dążę w stronę doskonałości, stając się z każdą chwilą coraz lepszy. Pracuję nad sobą, by się rozwijać, by czynić postęp. Potrzebna jest do tego mocna wiara w siebie. Potrzebna jest siła, którą mam – właśnie dzięki tej wierze.

O tym także mógłbym mówić i pisać bez końca. Być człowiekiem to rzecz piękna. Człowieczeństwo to rzecz wzniosła.

Po trzecie: Wierzę w to, że jestem nieśmiertelny. Że byłem tu i będę na zawsze. Że trwałem i trwać będę nadal, aż po ostatni dzień – jeśli w ogóle on kiedyś nastąpi. Wierzę także w świat i ludzi. Wierzę w miłość, dobro i piękno. Wierzę, że jeśli postępować będę w zgodzie z samym sobą i z tym, co we mnie najlepsze i najpiękniejsze – wszystko w moim życiu będzie układać się według moich pozytywnych myśli.

Na koniec powiem, że choć życie traktuję po części jako misję i chcę przeżyć je jak najlepiej tylko potrafię – wiem, że jest ono największą i najpiękniejszą przygodą, jaka mogła mi się przytrafić. No – w to też wierzę! Całym sobą! 

---

http://pr-wieczorek-dsm.blogspot.com/

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

piątek, 1 czerwca 2012


Medytacja z ENERGIĄ KOSMOSU

Autorem artykułu jest Światło życia


Chyba każdy z nas lubi czuć się częścią większej całości. Współczesny świat często zdaje się pędzić w kierunku przeciwnym – ku izolacji jednostki, żądając od niej: a to, by była kreatywna, a to, by samodzielnie radziła sobie z problemami, a to, by działała bardziej ekspansywnie, odsuwając od siebie innych ludzi jako zagrożenie...

Właśnie ten kult niezdrowej konkurencji (tak w dniach dzisiejszych popularny) sprawia, że zatracamy coraz mocniej poczucie, że na pewnym poziomie wszystko jest ze sobą połączone.

Pisałem już Państwu o ugruntowaniu energii. Lekcja z tej medytacji jest jedna i prosta: wszyscy – choćbyśmy się nie wiem jak od tego odżegnywali – jesteśmy dziećmi jednej Ziemi i wszyscy na poziomie ciała jesteśmy związani z jej losem. Nie jest to jednak jedyna relacja w jaką wchodzi ludzki układ energetyczny. Obok niej, a może raczej na drugim przeciwstawnym biegunie otwieramy się na jednoczącą energię kosmiczną.

Z punktu widzenia tej archetypowej siły nie jesteśmy indywidualnościami (co tak mocno kreuje nasza zachodnia cywilizacja, pozostająca na poziomie czakry splotu słonecznego), lecz przeciwnie – cała Wszechrzecz stanowi jedność. Nie tyle nawet jesteśmy ze wszystkim połączeni, co literalnie JESTEŚMY wszystkim co nas otacza. Z tego poziomu mamy dostęp do całej istniejącej wiedzy i mądrości, do wszystkich rozwiązań wszystkich istniejących problemów. Zrozumienie, czy zaakceptowanie takiej możliwości nie jest łatwe, jednak na drodze praktyki medytacyjnej naprawdę mamy sposobność połączyć się z naszym wyższym Ja, Bogiem wewnątrz nas i, rozwijając ten niezwykły związek, osiągnąć konkretne korzyści w życiu. Ostrzegam jednak, że warunkiem koniecznym niewystarczającym, by nasze głowy otwarły się jak piękny kwiat ku słońcu jest, by kwiat ów miał korzenie odpowiednio głęboko schowane w ziemi. Innymi słowy – bez ugruntowania ani rusz, ergo za każdym razem, gdy będziesz chciał, potencjalny Czytelniku, otworzyć przepływ energii kosmicznej przez swoje ciało – najpierw UZIEM ENERGIĘ.

Zanim przystąpię do opisu medytacji otwierającej górne kanały energetyczne warto zadać sobie pytanie: po co właściwie to robić? Odpowiedzi jest kilka i zaraz je wymienię. Warto jednak zauważyć, że wielu ludzi nigdy nie dostępuje otwarcia na wyższe wibracje, a mimo to jakoś żyją i mają się dobrze. Jeśli nie czujesz się gotowy – nie rób tego. Jeśli masz nieunormowany i niepewny stosunek do istnienia siły wyższej – nie mieszaj sobie w głowie jeszcze bardziej. Absolutnie nie chcę przez to powiedzieć, że jest to medytacja dla „wybranych”, czy bardzo dojrzałych duchowo osób. Przeciwnie. Każdy z nas ten związek z kosmosem posiada i powinien rozwijać, każdy ma też prawo do poszukiwań i znajdowania własnej prawdy. Niektórym potrzeba jednak więcej czasu, by to sobie uświadomić i zaakceptować. Ludziom otwartym w tej materii medytacja z energią kosmiczną jest w stanie zapewnić:

Uniwersalną mądrość, płynącą z doświadczeń wszystkiego, co żyło, żyje i może żyć. Korzystanie z niej przybiera najczęściej formę umiejętności jasnowidzenia, jasnosłyszenia, czy jasnoodczuwania. Możliwe, że wskutek długotrwałych i regularnych medytacji zablokowane dotąd umiejętności tego typu wyjdą na światło dzienne.

Spokój i błogość wynikające ze świadomości połączenia wszystkich istnień i energii. Dzięki temu jesteśmy w stanie głębiej przeżywać uczucia – zwłaszcza bezinteresowną miłość – oraz cieszyć się i dostrzegać ukryty sens w każdym wydarzeniu, które nas spotyka.

Poprzez otwarcie wyższych ośrodków energetycznych jak czakry głowy, trzeciego oka i gardła, zwiększamy naszą inteligencję, zdolności analizy i syntezy faktów, umiejętności komunikacyjne. Uczymy się myśleć obiektywnie, nieoceniająco. Łatwiej dostrzegamy wokół nas prawdę.

Dzięki związkowi z kreatywnymi mocami Wszechświata w nas samych zaczynają pojawiać się i zakwitać piękne, godne zrealizowania idee. Jednak wcielenie tych wizjonerskich pomysłów w życie jest możliwe tylko wtedy, gdy z poziomu czystej abstrakcji kosmosu potrafimy dojść, poprzez wszystkie etapy, aż do twardych realiów świata, – a to znów prowadzi nas do UGRUNTOWANIA ENERGII.

Jeśli dotrwałeś niezniechęcony do tego miejsca, Czytelniku, zapraszam Cię byś medytował ze mną.

Rozpocznij od uziemienia energii – tak, jak opisałem w artykule na ten temat. Jest to w tym przypadku absolutna konieczność, dlatego warto byś na tę medytację znalazł nieco więcej czasu i wybrał wygodniejszą pozycję, przy czym lepiej, aby nie była to pozycja leżąca. Ja najczęściej siadam po prostu na krześle – plecy pozostają dzięki temu proste, a bezruch nie wywołuje rozpraszających dolegliwości jak cierpnące nogi. Nici z medytacji kiedy zamiast o wizualizacjach będziemy myśleć o rozprostowaniu mięśni.

Uziem energię. Upewnij się, że kanał gruntujący łączy Cię z jądrem Ziemi, a Twoja czakra podstawy chłonie świeżą ziemską energię. Odetchnij głęboko i skup uwagę na obszarze tuż nad czubkiem Twojej głowy. Wyobraź sobie, że z góry, prosto spod sufitu opada w to miejsce ogromna kula biało-złotego światła. Możesz widzieć ją jako oślepiające miniaturowe słońce – Gwiazdę, która specjalnie dla Ciebie zstąpiła z nieboskłonu. Możliwe, że poczujesz lekkie mrowienie, czy swędzenie, kiedy oczyma duszy ujrzysz jak światło dotyka Twej głowy. Wszystkimi zmysłami poczuj jak ciepło i blask tej cudownej energii zapada się w Ciebie. Najprawdziwiej jak możesz ujrzyj jak wewnętrzna jasność rozpala od środka kolejne części Twojego ciała: skronie, środek czoła, całą twarz, gardło, ramiona i barki. Pozwól by gwiaździsta sfera zatrzymała się chwilę dłużej na środku Twojej klatki piersiowej.

Poczuj jak zebrane w sercu napięcie, zimno i wszelka ciemność topnieją, pozostawiając Cię lekkim i czystym. Pozwól, by wszystko działo się naturalnie i swobodnie – energia zawsze podąża za myślą, wystarczy więc delikatne skupienie, nie musisz niczego wymuszać. Ciesz się tą medytacją, baw się nią. Bądź jak dziecko i odkrywaj świat od nowa. Pozwól światłu opaść niżej. Niech rozgrzeje Twój brzuch i podbrzusze, aż w końcu opadnie do czakry podstawy. Mam nadzieję, że energia ziemi dalej do niej dociera. Jeśli nie – pobudź jej ruch, nie zapominając o białej kuli światła, którą właśnie doprowadziłeś w to samo miejsce. Zobacz i poczuj jak złotawa biel kosmicznej energii wchłania w siebie czerwone światło ziemi. Niech stworzą razem nowy kolor – barwę płynnego, miodowego złota. Pamiętaj, że w tej mieszance znacznie więcej światła przychodzi z góry i to ono będzie dominować.

Widzisz już nową kulę energii? Jest pulsująca, gorąca, tętni życiem; poczuj jak mocno ogrzewa wewnętrzne strony Twoich ud, jak bez trudu przenika je niczym promienie Roentgena. Powoli, powolutku pozwól, by unosiła się coraz wyżej. Z początku delikatnie, jakby leniwie i ospale. Im wyżej – tym szybciej. Jakby sama materia światła stawała się coraz mniej gęsta, jakby sprężała się pod coraz większym ciśnieniem. Brzuch, klatka piersiowa, gardło. Twarz, środek czoła, skronie. Poczuj jak w uszach szumi Ci od krwi i wzbierającej potężnej fali energii. Niech czubek Twojej głowy znów zaswędzi w oczekiwaniu – ale tym razem poczuj mrowienie od środka. Pozwól by fontanna miodowo-złotych iskier wytrysnęła z czubka Twojej głowy – najwyżej jak jesteś sobie to w stanie wyobrazić! Oddaj się temu uczuciu spełnienia i radości; bądź lekki, sam stań się światłem! Powiedz sobie trzykrotnie:

 Pozwalam złotemu światłu, by usunęło wszystkie bariery oddzielające mnie od duchowego przewodnictwa i poczucia jedności z całym Kosmosem. Zasługuję na mądrość, dobro i opiekę, na które otwieram się teraz i w każdym momencie mojego życia! Widzę światło, Światło jest we mnie, JA jestem światłem!

 Uspokój oddech. Niech słup blasku skryje się znowu do wnętrza Twojej głowy i jako kula ciepłej słodyczy opada coraz niżej i niżej, aż zatrzyma się na poziomie splotu słonecznego. Oddychaj głęboko. Stąd – jak krew z serca – energia dotrze do każdej komórki Twego ciała.

 Możesz otworzyć oczy. Przeciągnij się, połóż na chwilę. Podziękuj samemu sobie za gotowość na zmiany i pozwól sobie poleniuchować. Właśnie zapewniłeś swojej duszy obfity posiłek – zasłużyła na chwilę sjesty.

---

Tarocista Dawid Lipka; znajdziesz mój profil tutaj: http://wizytauwrozki.pl/expert/1750/Dawid_Lipka

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Dlaczego warto odblokować swoją CZAKRĘ SERCA?

Autorem artykułu jest Światło życia


Czakrę serca  odblokowuję się przy wizualizacji różowej róży z 12 płatkami, która się powoli otwiera, lub nosząc różowy kwarc. Czakra  znajduje się w okolicach mostka, między żebrami.

Jej barwą jest intensywna zieleń, która może się też przeobrażać w głęboki róż, jeżeli czakra jest wykorzystywana w dużym stopniu. Czakra odpowiada za czyste duchowe uczucie bezinteresownej miłości.

Osoba z tą czakrą, dobrze funkcjonującą, pozbawiona jest negatywnych emocji, kocha inne żywe istoty na wysokim subtelnym poziomie duchowym.

Różnorodne blokady tej czakry wiążą się z negatywnymi doświadczeniami, takimi jak nieszczęśliwa czy zraniona miłość. Utrudniają one uzyskanie czystej wibracji duchowej. Niedoczynności i poważniejsze zaciemnienia tej czakry sprawiają, że człowiek ulega emocjom negatywnym. Nadmierne działanie może przynosić tylko bardzo drobną i subtelną szkodę taką, jak na przykład rozwijanie nadmiernej chęci pomocy, nawet jeżeli to przekracza nasze możliwości.

Czakrę tę pobudza kontakt z zielonymi i różowymi przedmiotami. Pomagają kamienie takie jak:  różowy kwarc, szmaragd, jadeit, turmalin. Pobudza ją zapach olejku różanego.

Bardzo wskazana jest medytacja nad jednością z przyrodą, rozwijanie miłości do wszelkich istot. Także kontemplacja mantry„Jam” może rozbudzić tę czakrę. Kiedy człowiek  nie może uwolnić się od wszystkich emocjonalnych zranień, które zapisane są w jego podświadomości; ciągle wraca do starych ran, wspomina przeszłe zdarzenia z własnego życia, następuje w jego życiu brak harmonii. Trzymanie w sobie głębokich urazów zapisuje jeszcze głębiej w podświadomości bardzo egoistyczny program i produkuje w ciele dużo szkodliwych emocjonalnych toksyn, a te mogą uszkadzać jego ciało fizyczne; odgradzają takiego człowieka od Najwyższego Źródła. Jest bardzo ważne aby umieć usunąć wszystkie szkodliwe programy z własnego umysłu. Oczyścić ośrodek serca, uczynić z niego kartkę białego papieru i wpisać w to miejsce już inny pozytywny program.

Jeśli chcesz uczynić się wolnym (wolną) przede wszystkim zastanów się sam (sama) nad sobą. Przemyśl własną osobowość. Zadaj sobie następujące pytania:

1. Jak ja wyrażam swoją miłość ?

2. Czy pozwalam swojej duszy w osiągnięciu jej dziedzictwa ?

3. Czy wiem co to naprawdę znaczy świętość, bycie wszechobecnym i wszechwiedzącym ?

4. Czy potrafię żyć w kolektywnej grupie i być jednym ogniwem w tym wspólnym łańcuchu ?

5. Czy potrafię wzmocnić inną osobę ?

6. Czy współpracuję ze Światłem i wzrastam w jego pozytywnej wibracji ?

7. Czy pozwalam aby moja dusza otworzyła się na spirytualną wiedzę ?

8. Czy pozwalam przemówić własnej duszy we własnym sercu, czy tylko dopuszczam do głosu własny umysł ?

9. Czy jestem współtwórcą pokoju, harmonii, czy moja miłość dla całej ziemi, każdej istoty i natury jest jednakowa i bezinteresowna ?

10. Czy jestem wolny (wolna) od wszelakich uczuć zazdrości i zawiści ?

11. Czy rozpoznaję innych, którzy idą prawidłową drogą i niosą dla świata życie i miłość?

12. Czy może tylko swoim zachowaniem burzę pracę i szczęście innych ?

13. Czy potrafię w pełni wybaczyć największe krzywdy jakie świat mi uczynił ?

Jeśli spełniasz te warunki, odblokujesz własny ośrodek serca. Te 13 najważniejszych punktów są kluczem do otwarcia się czakry serca. W pełni odblokuje piękną cechę - współczucie i wybaczenie - obudzi ośrodek serca na wielką miłość, da wolność i otworzy w człowieku spirytualne wnętrze.

MIŁOŚĆ jest Prawdą i Światłem. PRAWDA jest Miłością i Światłem. ŚWIATŁO z Najwyższego Źródła jest Miłością i Prawdą. Wzrastanie w spirytualnej świadomości jest dla każdego człowieka wielkim wyzwaniem. Zmienia jego dotychczasowe życie i otwiera nowe zdrowe związki z podobnymi do siebie duszami. Bardzo ważną częścią tego procesu jest zaufanie. Kiedy naprawdę osiągniesz ten stopień i staniesz się człowiekiem godnym zaufania, niebo samo otworzy dla Ciebie wyższe wymiary. Zredukuje twoje obawy i lęki, da Ci wolność.

Otwarcie czakry serca jest dla człowieka wielkim darem, podnosi wibracje i miłość, daje spirytualną moc. Serce otwiera się na miłość dla innego człowieka, szuka możliwości aby pomóc światu. Warunkiem przejścia do poziomu świadomości serca jest uwolnienie się od uczuć przywiązania „do", od chęci zawłaszczenia.

Pomocne Afirmacje: „Ja (Twoje imię) wczuwam się i wsłuchuję w głos (spokój) mego serca. Wszystkie moje myśli, słowa i uczucia wychodzą z serca. Kocham i jestem kochana. Zasługuję na miłość”.

---

Tarocistka Agnes, znajdziesz mnie tutaj: http://wizytauwrozki.pl/story/show/671/expert/127/Agnes

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl